piątek, 12 października 2012

Przewodnik po mrozie

Na onet.pl znalazłam fajny artykuł - wiem że jeszcze do dużych mrozów sporo czasu (mam nadzieję) ale polecam przeczytanie:


Jaka temperatura zabije auto, jaka człowieka, a jaka wszelkie życie na Ziemi? I w jakiej temperaturze ludziom jeszcze się chce? Oto krótki przewodnik po świecie mrozów.

W jakiej temperaturze człowiek zaczyna marznąć? Reportażysta Jacek Hugo-Bader, który zimą 2007 roku odbył samotną podróż przez Syberię, przekonuje, że wiele zależy od tego, skąd ten człowiek pochodzi. – W Polsce szkoły zamyka się przy –20°C, podczas gdy w Jakucji przy –50°C – mówi. – Tam kilkanaście stopni mrozu nazywa się ociepleniem i ludzie przestają palić w piecu.

Jednak nawet najbardziej obyci z mrozami ludzie zostali kiepsko wyposażeni przez naturę do opierania się niskim temperaturom. Rozebrana do naga osoba nie przeżyje w temperaturze 0°C dłużej niż 20 minut. Ta sama osoba zanurzona w wodzie o podobnej temperaturze będzie żyła co najwyżej 5 minut.
Oczywiście, od każdej reguły są wyjątki, których nie potrafi wyjaśnić nauka. W 1985 roku zatonął kuter, na którym przebywało trzech islandzkich rybaków. Jak należało się spodziewać, dwóch z nich zmarło po 10 minutach przebywania w wodzie, której temperatura wynosiła 5°C. Tymczasem trzeci z nich, Gudlangur Fridthorsson, dopłynął do brzegu, spędzając w wodzie 5 godzin, a następnie szedł przez 3 godziny do najbliższej osady.
Na początku lutego głośno było o sprawie 13-letniego Łukasza, który nie tylko spędził 25 minut w wodzie o temperaturze 3°C, ale na dodatek spędził ten czas pod lodem. Po 40-minutowej akcji reanimacyjnej chłopca przewieziono do szpitala. Temperatura jego ciała wynosiła 20°C, choć dolna granica temperatury ciała, w której jest ono w stanie przeżyć, wynosi ok. 27°C. Mimo to, kilka dni później chłopiec odzyskał w pełni przytomność, a później również siły. Naukowcy tłumaczą ten cudowny powrót do życia zjawiskiem hibernacji, która sprawiła, że w organizmie ustały na pewien czas niemal wszystkie funkcje życiowe i mimo braku tlenu mózg nie został uszkodzony.
Znacznie lepiej od ludzi radzą sobie owady. Nawet te nieprzystosowane do niskich temperatur zamarzają w temperaturze pomiędzy –10°C a –15°C, natomiast owady wyposażone w tzw. krioprotektanty, czyli związki spowalniające zamarzanie, poddają się mrozowi dopiero w temperaturach poniżej –20°C. Aby chronić się przed zamarznięciem, wytwarzają one sorbitol i glicerynę, czyli płyny podobne do tych wykorzystywanych w samochodach. W naturalnych warunkach larwy pasożytniczej błonkówki Bracon cephi giną dopiero w temperaturze –46°C. W warunkach laboratoryjnych, powolnie schładzany chrząszcz Pterostichus brevicornis wytrzymuje chłód do –180°C. Lecz prawdziwymi rekordzistkami są afrykańskie muchówki Polypedilum vanderplanki, które po odwodnieniu, a następnie zanurzeniu w ciekłym helu o temperaturze –270°C potrafią przeżyć co najmniej 5 minut.
Spośród większych zwierząt najlepiej z zimowych warunkach radzą sobie te zaopatrzone w futro. Piotr Angiel, doktorant na University of Western Ontario w Kanadzie, który przez niemal dwa lata zajmował się pingwinami na Polskiej Stacji Arktycznej im. Henryka Arctowskiego, zwraca uwagę, że wyjątkowo odporny na mrozy jest "...pingwin cesarski, który nie dość że spędza zimę na kontynencie antarktycznym, to jeszcze w tym czasie ma sezon lęgowy". Przez 65 dni samce pingwina cesarskiego wysiadują jaja w temperaturach dochodzących do –60°C i przy wiejących z prędkością do 200 km/h wiatrach. Co więcej, samce, które jeszcze podczas zalotów zaczynają post, nie jedzą łącznie przez 110 dni. Jeśli nie liczyć utraty 45% masy ciała, wychodzą z tego doświadczenia całe i zdrowe.
A tymczasem w Polsce jednym z największych zimowych problemów są padające jak muchy samochody, szczególnie te starsze. Auta zaczynają szwankować już przy –10°C. Najsłabszym ogniwem okazuje się akumulator. – Jeżeli okaże się, że przy pierwszym uruchomieniu jest on słabiutki, nie starajmy się go piec do upadłego, bo to nic nie da – radzi Zbigniew Radzikowski, mechanik Orlen Team specjalizujący się w obsłudze maszyn w ekstremalnych temperaturach. – Ten sprzęt nie zapali, a zrobimy sobie tylko kłopot, bo wytopimy z rozrusznika wszystkie cewki. Wtedy już na pewno nie pojedziemy. W takich przypadkach lepiej jest odpalić samochód poprzez kable od drugiego auta.
Czym niższe temperatury tym więcej kłopotów z autem. Przy temperaturze –30°C z paliwa wytrąca się parafina, a przy –40°C przychodzi kolej na zamarzanie płynu w chłodnicy. Mniej więcej w tym przedziale temperaturowym przestaje też funkcjonować układ hamulcowy. – Kiedy temperatura spada poniżej –30°C stopni, hamulce przestają działać. Przy –40°C nie ma ich w ogóle. Płyn hamulcowy zamienia się w ciało stałe – relacjonuje Jacek Hugo-Bader, przyznając, że w takich warunkach zdarzyło mu się przejechać po Syberii kilkadziesiąt kilometrów. Okazuje się, że korzystanie z samochodu w utrzymujących się przez długi czas temperaturach poniżej –30°C przypomina rosyjską ruletkę. I to nie tylko w Rosji.
Na mróz muszą uważać także miłośnicy schładzania alkoholu na parapecie za oknem. Z 5-procentowego piwa woda zaczyna oddzielać się i zamarzać już przy –2,5°C. 10-procentowe wino potrzebuje temperatury –4°C, aby zamienić się w ciało stałe. a 40-procentowa wódka zamarznie w temperaturze –28,7°C. Przy obecnych mrozach jedynie spirytus może spokojnie stać na parapecie. Temperatura jego zamrażania wynosi –114,2°C.
Sama woda zamarza oczywiście w temperaturze 0°C, lecz woda morska ze względu na zasolenie zamarza w nieco niższych temperaturach, dochodzących w zależności od stopnia zasolenia do –3°C. Jednak w tak wielkim akwenie jak morze woda rzadko osiąga tak niską temperaturę. Mimo że zimy w Europie Wschodniej często bywają mroźne, to Bałtyk zamarzł ostatni raz w 1814 roku. Był to jedyny raz w historii, kiedy drogę pomiędzy Polską a Szwecją można było przejechać saniami przez morze, nocując w ustawionej pośrodku drogi karczmie.
Choć narzekamy na 30-stopniowe mrozy, do rekordów nam daleko. Najniższą jak do tej pory temperaturę w Polsce, –41°C, odnotowano w Siedlcach w 1940 roku. Najniższa temperatura na świecie została zarejestrowana na rosyjskiej stacji Wostok na Antarktyce w 1983 roku i wyniosła –89°C. Jeśli dodać do tego fakt, że w tamtych rejonach wieją lodowate wiatry, których prędkość dochodzi do ponad 300 km/h, to warunki do życia robią się naprawdę trudne.
Ale przecież nie jest to najchłodniejsze miejsce, w jakie dotarł człowiek. Astronauci wychodzący na orbitę okołoziemską mają do czynienia z temperaturą –130°C. A ci nieliczni, którym dane było znaleźć się na księżycu, mieli za oknem –233°C. Stąd już tylko rzut beretem do najniższej możliwej temperatury: –273,15°C. W takiej temperaturze przestają poruszać się atomy i zamarza dosłownie wszystko.
Choć na ulicach samochodów jakby mniej, to na chodnikach można spotkać nie tylko pieszych, ale także niezważających na ekstremalne warunki biegaczy. Wśród nich znajduje się Krzysztof Szachna, pierwszy i jak do tej pory jedyny Polak, który przebiegł maraton na Biegunie Północnym. – To nie temperatura jest czynnikiem utrudniającym, czy też uniemożliwiającym bieganie, ale połączenie ekstremalnych mrozów z wiatrem i/lub śnieżycą. Na biegunie było "jedynie" minus dwadzieścia parę, ale śnieżyca, a de facto padające drobinki lodu, powodowały, że był to najtrudniejszy bieg w jakim uczestniczyłem – mówi. Dziś nawet przy dwudziestoparostopniowych mrozach wciąż chce mu się wyjść z domu na poranną kilkunastokilometrową przebieżkę. – To tyle moich doświadczeń – kończy. – Ale jak się patrzy na dzisiejszą poranną temperaturę, –23°C, to łatwo zdobyć swoje.
W innych częściach świata zaleca się znacznie przyjemniejsze rozgrzewki. Kiedy w 2008 roku temperatura w Bombaju spadła do najniższego od 45 lat poziomu +10,2°C, władze tego miasta zwołały specjalną kryzysową konferencję, podczas której zaleciły obywatelom dwa sposoby na przetrwanie chłodu: "picie rumu Old Monk oraz częste uprawianie seksu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz